Już powoli opadły emocje po żużlowym weekendzie w Warszawie. Wypad zaliczam jako mega udany. Dwa dni, a tyle się działo. Już przez samym wyjazdem było małe zamieszanie.
Problem rozpoczął się z kupnem biletów na pociąg. Udało nam się zakupić tylko 2 miejsca siedzące, pozostałe 3 były stojące. Izka ogarnęła to wszystko, jeszcze musiała się z pracy wcześniej zwolnić. Ludzi w pociągu było bardzo dużo, a to tego było duszno. Współczuje wszystkim, którzy muszą w takich warunkach podróżować. Chociaż po niecałej godzinie siedzenia cała ścierpłam i kolana mnie bolały, tyłek też z resztą. Podróż rozpoczęliśmy ze Słupcy. Celem była Warszawa Centralna.
Po zakupieniu biletu grupowego z całą paczką: Izą, Michałem, Mateuszem oraz Rafałem wyszliśmy na warszawskie ulice. Ujrzałam autobus nr 10, w który mieliśmy wsiąść. Szybko zapakowaliśmy się do busa. Na dzień dobry kanar. Mało tego - okazało się, że autobus jedzie z przeciwnym kierunku do naszego celu, więc na najbliższym przystanku wysiedliśmy. Pani w autobusie poinstruowała nas gdzie mamy się udać i tak zrobiliśmy. Po tym jak wysiedliśmy z busa, następnym był bus nr 105. Patrzymy jedzie bus, na sygnalizacji czerwone światło dla pieszych. Sru... lecimy przez pasy, a mnie wypada telefon i sunie po asfalcie. Na szczęście nic się nie stało i tylko trochę obudowała się zadrapała. No i oczywiście na busa nie zdążyliśmy ;).
Po dotarciu do naszego Hotelu Dobra Nocka rozpakowaliśmy się, zamówiliśmy żarcie do naszego jak to Michał nazwał przez telefon "centrum dowodzenia światem". Po krótkim ogarnięciu wyruszyliśmy na stadion. Drogę pokonaliśmy już bez problemów.
PGE Narodowy w Warszawie |
Stadion Narodowy - coś pięknego. Pierwsze wrażenie w zeszłym roku może nie było najlepsze, ale teraz zmazało to całą plamę. Oczywiście kolejka po programy jak z Warszawy do Honolulu, ale nasza cudowna Iza szybko załatwiła temat, tak jak w Toruniu przez meczem charytatywnym dla Darcego. Mistrzostwo po prostu. W tym roku mieliśmy miejsca na trybunie górnej. Tor było widać jak na dłoni. Okazało się, że w tym samym sektorze tylko trochę niżej miejsca miała ciocia Tereska. Wszystko idealnie się zgrało.
Widok z trybuny górnej || Prezentacja zawodników |
2016 LOTTO WARSAW FIM SPEEDWAY GRAND PRIX OF POLAND
Zawody super !!! Bardzo mocno trzymałam kciuki za naszych riderów, a w szczególności za Magica. Niestety nasi odpadli w półfinałach ;( Wygrał zasłużenie Tai Woffinden. Drugi był Greg Hancock, a trzeci Matej Zagar. Ten ostatni rok wcześniej stał na najwyższym stopniu podium. Dla mnie zaskoczeniem była postawa Nickiego Pedersena. Bardzo słabo. Doby wynik uzyskał Fredrik Lindgren, który zastępuje Jarka Hampela. Oprócz Piotrka Pawlickiego wszyscy nasi, polscy zawodnicy jak najbardziej na plus.
Po koronacji był pokaz laserowy. Bardzo fajnie to wyszło, coś nowego, coś innego.
Biało-czerwony stadion |
Po koronacji był pokaz laserowy. Bardzo fajnie to wyszło, coś nowego, coś innego.
Ekipa z ciocią Tereską.
Po zawodach okazało się, że zaginął cioci Teresce telefon. Trzeba było uratować sytuację. Okazało się, że telefon sturlał się po schodach, ale na szczęście wrócił do właścicielki. Ktoś o dobrym sercu znalazł go i później zwrócił. Do Warszawy przybyli również znajomi z Witkowa. Razem udaliśmy się na Śródmieście do Bla Bla. Wszędzie było pełno ludzi, a na zegarku była 12 w nocy. Jednak tylko tam zmieściła się nasza 12 osobowa ekipa. W pewnym momencie zginął Przemek. Bezcenny był jego komentarz: "Pan Jezus golą stopką chodzi mi po gardle" - rozwalił wszystkich.
Po zawodach okazało się, że zaginął cioci Teresce telefon. Trzeba było uratować sytuację. Okazało się, że telefon sturlał się po schodach, ale na szczęście wrócił do właścicielki. Ktoś o dobrym sercu znalazł go i później zwrócił. Do Warszawy przybyli również znajomi z Witkowa. Razem udaliśmy się na Śródmieście do Bla Bla. Wszędzie było pełno ludzi, a na zegarku była 12 w nocy. Jednak tylko tam zmieściła się nasza 12 osobowa ekipa. W pewnym momencie zginął Przemek. Bezcenny był jego komentarz: "Pan Jezus golą stopką chodzi mi po gardle" - rozwalił wszystkich.
Droga do hotelu jednym słowem dłużyła się. Chyba o 2-3 byliśmy na miejscu. Jeszcze poszłam się wykąpać, a potem w kimono. O 8 rano oczy jak pięć złoty, reszta spała więc czytałam programy i wywiady z zawodnikami. Poszłam się ogarnąć. Od rana marzyłam o kawie lub czymkolwiek ciepłym. Z Izką udałyśmy się do kuchni i znalazłyśmy herbatkę, która w jakiś sposób postawiła mnie na nogi. Wszystkim humory dopisywały. Jak zawsze z resztą. O 12 opuściliśmy hotel. Na Śródmieściu umówiliśmy się z Przemkiem, Natalią, Klaudią i Norbim, że w ich samochodzie zostawimy torby. Dla mnie męczarnią było chodzenie z torbą, która nie należała do najlżejszych. Nie mam wprawy w rozsądnym pakowaniu. Zanim się znaleźliśmy też minęło trochę czasu. Potem błądziliśmy w warszawskich podziemiach. Serio... i to chodzenie po schodach. Pałac Kultury to chyba z każdej strony widzieliśmy. Idziesz i patrzysz na te wszystkie sklepy i tylko było: "to mijaliśmy", "tego sobie nie przypominam".
Zamieszanie się zrobiło kiedy Natalia z Przemkiem kupowali bilety, a my już wsiedliśmy do autobusu. Po czym wysiedliśmy, żeby ich samych nie zostawić, a oni w magiczny sposób znaleźli się w autobusie i odjechali. Meksyk. Ale czekali na nas na Rondzie Daszyńskiego. Ogółem myślałam, że nie zdążymy, ale wszystko się udało. Dołączyła do nas ciocia Tereska ze swoją znajomą.
Zawody Polska - Reszta Świata mimo przegranej 44:46 bardzo fajne, biegi emocjonujące i trzymające w napięciu. W ostatnim biegu na początku prowadziliśmy na 5:1, później na 4:2, jednak ostatecznie bieg zakończył się 3:3. Jechaliśmy młodym teamem i myślę, że taki wynik jest jak najbardziej zadowalający i dobrze prognozuje na przyszłość.
Pożegnanie Tomka Golloba z kadrą narodową zasługuje na osobny akapit. Większość pewnie myślała, że pożegnanie będzie po zawodach. Jednak organizatorzy chyba po doświadczeniach z zeszłego roku, kiedy pożegnanie Tomka z Grand Prix odbywało się przy pustoszejących trybunach postanowili zrobić to inaczej. Kiedy zawodnicy wyszli do prezentacji nagle na tor wyjechał Tomasz Gollob zapowiedziany przez speakera. Trybuny oszalały, bardzo długo wszyscy oklaskiwali Tomka. Niecodzienny widok wzruszonego do łez Mistrza Świata. Słowami tego opisać się nie da. Ja też się wzruszyłam. Nie będę tego ukrywać
Po zawodach umówiliśmy się z ekipą przy bramie nr 2 iiii oczywiście było małe zamieszanie. Jak to ktoś powiedział przy balonach Lotto - przy każdej bramie były takie balony xD Po czym okazało się, że tramwaje nie jeżdżą i po raz drugi obchodziliśmy prawie cały stadion.
Odebraliśmy swoje bagaże i wybraliśmy się na obiad do Złotych Tarasów. Oczywiście wszędzie pełno ludzi ;)
Stamtąd już poszliśmy na pociąg do domu. Wszyscy siedzieliśmy w jednym przedziale i graliśmy w grę, gdzie karą były przysiady lub pajacyki na korytarzu. Droga minęła mi szybko. Szkoda mi było wracać do domu. Fajnie było spędzić te niecałe dwa dni w dużej Warszawie, która jest droga, jeśli chodzi o jedzenie. Jednak ma dużo do zaoferowania, że nie wiadomo na co się zdecydować. Ilość wszystkiego tam może trochę przytłaczać.
Kutno || Kolo |
W sumie nie ważne gdzie, ale najważniejsze z kim. Kolejne wspomnienia, które na długo pozostaną mi w pamięci. Po prostu dla takich chwil warto żyć i cieszyć się nimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz