Wpis będzie dotyczył mojej historii z
nadprogramowymi kilogramami i kiedy osiągnęło to swoje apogeum. Zawsze lubiłam
jeść. Pamiętam, że w przedszkolu jeszcze byłam chudziutka, ale jak poszłam do
podstawówki, to na zdjęciach już wyglądałam jak taka pyza. Od tamtego momentu
zaczęły mi przybywać kilogramy… W domu było: „ a zjedz jeszcze dokładkę”, „a
masz tu wafelka”. Nikt nie pilnował ile jadałam i co jadłam. Nie miałam
zwolnienia z wf, bardzo lubiłam ćwiczyć, ale ilości jedzenia jakie jadłam sprawiały,
że musiałam kupować większe ubrania. Z tego co pamiętam zawsze byłam najgrubsza
w klasie i w podstawówce, gimnazjum, szkole średniej i nawet teraz na studiach.
Kończąc szósta klasę waga pokazała, o ile się nie mylę 67kg. Przez gimnazjum
przybyły kolejne i dobiłam do 75-78kg. W domu słyszałam, że powinnam mniej jeść
i się pilnować, ale ja zaprzeczałam, że akceptuje to jak wyglądam i mi z tym
dobrze, że mam koleżanki i kolegów, że nie jestem sama. Ale w głębi duszy było
mi z tym źle. Zakupy stały się koszmarem i frustracją. Teraz wiem, że po prostu
nie miałam na tyle siły, żeby zacząć o siebie walczyć w wieku 14-16 lat. Niby
mama chciała pomóc, ale może gdyby od razu to było jakieś działania to
wyglądałoby to by zupełnie inaczej. Tego już się nie dowiem. Nadszedł czas szkoły
średniej – technikum, waga wynosiła 78kg. W drugiej klasie (18 lat), po świętach Bożego
Narodzenia, gdzie jadłam praktycznie tylko słodycze, ciasta, mięso zobaczyłam
84kg. To było apogeum. Wtedy doszło do mnie, że za chwilę i stuknie mi 100 na wadze.
Postanowiłam, że się ograniczę ze słodkim i będę się pilnować. Oczywiście jak
większość dziewczyn zdarzyło mi się, że np. jadłam śniadania, w szkole nic i
dopiero o 16 obiad. To było kompletna głupota, bo wracając do domu nadrabiałam
cały dzień objadając się. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby postępować w ten
sposób. W post odmówiłam sobie słodyczy. Coś tam „ćwiczyłam” w moim małym
pokoju na dywanie lub łóżku. Były to prymitywne ćwiczenia, może nawet nie
przypominały ćwiczeń ;P. Udało się zrzucić 5 kg. Zmiana była nawet trochę
widoczna. Z wagą 73 kg dobrnęłam do 3 klasy. Po nowym roku stwierdziłam, że nie
długo studniówka i trzeba się za siebie wziąć. Na początku ćwiczyłam jakiś
aerobik, który miałam od koleżanki zgrany na płytę MP3, ale to była tylko taka
rozgrzewka. Szukałam w internecie motywacji i natrafiłam na Ewę Chodakowską.
Tutaj zaczęło się zmieniać moje życie. Były upadki i powroty. W sumie nawet
teraz cały czas walczę, potykam się, ale idę do przodu. O mojej przemianie
napiszę w następnym poście. Poniżej zamieszczam zdjęcia.
|
3 klasa gimnazjum 2010r (16 lat, 78kg)
|
|
Wakacje przez szkoła średnia 2010r (16 lat) |
|
2 klasa technikum 2012r. (18 lat) |
|
2012r. (18 lat, ok73 kg)) | |
|
2013r. (19 lat, w trakcie przemiany) |
|
2013r. (19 lat, 67 kg, w trakcie przemiany) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz