wtorek, 9 lutego 2016

WEIGHT LOSS JOURNEY PART I - JAK UDAŁO MI SIĘ SCHUDNĄĆ CZ. I

Wpis będzie dotyczył mojej historii z nadprogramowymi kilogramami i kiedy osiągnęło to swoje apogeum. Zawsze lubiłam jeść. Pamiętam, że w przedszkolu jeszcze byłam chudziutka, ale jak poszłam do podstawówki, to na zdjęciach już wyglądałam jak taka pyza. Od tamtego momentu zaczęły mi przybywać kilogramy… W domu było: „ a zjedz jeszcze dokładkę”, „a masz tu wafelka”. Nikt nie pilnował ile jadałam i co jadłam. Nie miałam zwolnienia z wf, bardzo lubiłam ćwiczyć, ale ilości jedzenia jakie jadłam sprawiały, że musiałam kupować większe ubrania. Z tego co pamiętam zawsze byłam najgrubsza w klasie i w podstawówce, gimnazjum, szkole średniej i nawet teraz na studiach. Kończąc szósta klasę waga pokazała, o ile się nie mylę 67kg. Przez gimnazjum przybyły kolejne i dobiłam do 75-78kg. W domu słyszałam, że powinnam mniej jeść i się pilnować, ale ja zaprzeczałam, że akceptuje to jak wyglądam i mi z tym dobrze, że mam koleżanki i kolegów, że nie jestem sama. Ale w głębi duszy było mi z tym źle. Zakupy stały się koszmarem i frustracją. Teraz wiem, że po prostu nie miałam na tyle siły, żeby zacząć o siebie walczyć w wieku 14-16 lat. Niby mama chciała pomóc, ale może gdyby od razu to było jakieś działania to wyglądałoby to by zupełnie inaczej. Tego już się nie dowiem. Nadszedł czas szkoły średniej – technikum, waga wynosiła 78kg. W drugiej klasie (18 lat), po świętach Bożego Narodzenia, gdzie jadłam praktycznie tylko słodycze, ciasta, mięso zobaczyłam 84kg. To było apogeum. Wtedy doszło do mnie, że za chwilę i stuknie mi 100 na wadze. Postanowiłam, że się ograniczę ze słodkim i będę się pilnować. Oczywiście jak większość dziewczyn zdarzyło mi się, że np. jadłam śniadania, w szkole nic i dopiero o 16 obiad. To było kompletna głupota, bo wracając do domu nadrabiałam cały dzień objadając się. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby postępować w ten sposób. W post odmówiłam sobie słodyczy. Coś tam „ćwiczyłam” w moim małym pokoju na dywanie lub łóżku. Były to prymitywne ćwiczenia, może nawet nie przypominały ćwiczeń ;P. Udało się zrzucić 5 kg. Zmiana była nawet trochę widoczna. Z wagą 73 kg dobrnęłam do 3 klasy. Po nowym roku stwierdziłam, że nie długo studniówka i trzeba się za siebie wziąć. Na początku ćwiczyłam jakiś aerobik, który miałam od koleżanki zgrany na płytę MP3, ale to była tylko taka rozgrzewka. Szukałam w internecie motywacji i natrafiłam na Ewę Chodakowską. Tutaj zaczęło się zmieniać moje życie. Były upadki i powroty. W sumie nawet teraz cały czas walczę, potykam się, ale idę do przodu. O mojej przemianie napiszę w następnym poście. Poniżej zamieszczam zdjęcia. 
 3 klasa gimnazjum 2010r (16 lat, 78kg)

Wakacje przez szkoła średnia 2010r (16 lat)
2 klasa technikum 2012r. (18 lat)
 2012r. (18 lat, ok73 kg))
2013r. (19 lat, w trakcie przemiany)
2013r. (19 lat, 67 kg, w trakcie przemiany)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz